wtorek, 10 lutego 2015

Pierwszy



- Serio masz zamiar tak iść na mój wieczór panieński? - siedząca na łóżku Olivia krytycznym okiem przyjrzała się Laurze.
Hiszpanka miała na sobie obcisłe dżinsy, zwykłą czarną koszulkę i wyciągnięty, przyduży szary sweter. Włosy związała w luźny koczek na czubku głowy. Makijaż miała tak delikatny, że prawie niewidoczny.
- No a co jest nie tak?
- Nie załamuj mnie. Te spodnie jeszcze ujdą, ale cała reszta odpada. Musisz się przebrać!
- Nie mam w co. Powiedziałam ojcu, że idę do ciebie na noc, więc nie mogłam wyjść w żadnej krótkiej sukience.
- A nie mogłaś jej spakować i się tu przebrać?
- Zapomnij, zaraz by zauważył coś podejrzanego i zadawałby masę pytań. A wiesz, że nie chcę go okłamywać.
- Co ja z tobą mam Laura? - westchnęła - No ale nic, od tego masz przyjaciółkę, żeby o ciebie zadbała - wstała z łóżka i podeszła do swojej szafy - Masz ogromne szczęście, że jesteśmy podobnego wzrostu i nosimy ten sam rozmiar.
Przeglądała ubrania mamrocząc do siebie pod nosem uwagi na ich temat. Szukała czegoś odpowiedniego dla przyjaciółki. Czegoś, w czym powali facetów znajdujących się w klubie na kolana. Laura zdecydowanie potrzebowała rozrywki i  Olivia miała nadzieję, że dzisiaj w końcu choć trochę się zabawi. Musiała wyrwać się spod apodyktycznego ojca.
- Znalazłam! - wykrzyknęła zadowolona i obróciła się do przyjaciółki. Rzuciła jej krótką czarną sukienkę - Ta będzie idealna!
- Nie za krótka?
- Laura nie denerwuj mnie nawet! Jak mówię, że jest idealna, to tak będzie! Zrobię ci jakiś makijaż i włosy i będzie super!
- Nie jestem przekonana.
- Nic mnie to nie obchodzi. Ty nigdy nie jesteś przekonana, a potem wychodzi na moje.
Laura westchnęła cicho i poszła z sukienką do łazienki. Nie będzie się dzisiaj kłócić z przyjaciółką, to ważny dla niej dzień. Nic się przecież nie stanie, jak jeden wieczór będzie wyglądać bardziej jak Olivia niż jak Laura. Przebrała się i wróciła do pokoju. Ponownie stanęła przed lustrem.
- I jak?
- No nie jest tak źle.
- Nie jest tak źle?! Mam nadzieję, że powiesz coś lepszego, jak z tobą skończę.
- Zabrzmiało groźnie - zaśmiała się.
- No i masz się bać, będziesz dzisiaj powalać facetów wyglądem na parkiecie.
Olivia wysłała jej buziaka i poszła najpierw przygotować siebie. Wolała cały pozostały im czas przeznaczyć na przyjaciółkę.
Gdy skończyła, obie stanęły przed wielkim lustrem w pokoju przyszłej panny młodej.
- Coś czuję, że dzisiaj obie powalimy wszystkich na kolana - Laura się uśmiechnęła.
- Kiedyś trzeba. Wieczór panieński to moja ostatnia szansa, żeby zaszaleć. Potem już muszę być grzeczna, bo mnie jeszcze Juan zostawi i co ja bez niego pocznę?
- Umrzesz z miłości, a on zaraz po tobie - zaśmiała się.
- Głupia! - klepnęła Laurę w ramię.
- To co, jedziemy?
- Jasne  - Olivia wybrała w telefonie numer taksówki.

*

Poprawił kołnierzyk koszuli i wszedł do klubu. Całą drogę zastanawiał się, czy nie przesadził ze staraniem się o swój wygląd. W szatni jednak pozbył się już wszelkich wątpliwości, strój wybrał idealnie. Tak dawno nie był już nigdzie wieczorem na mieście, że powoli zapominał, jak to jest i  jakie obowiązują zasady. Pokazał pieczątkę oznaczającą, że zapłacił za wejście i znajdującą się na jego prawym nadgarstku, drugiej parze ochroniarzy. Ci pilnowali już bezpośredniego wejścia do klubu. Pierwsi, stali na ulicy i selekcjonowali wchodzących. Nie każdy mógł się bawić w Manix.
Marc stanął na skraju parkietu i rozejrzał się w poszukiwaniu przyjaciół. Jak zwykle przyszedł ostatni  i jak zwykle spóźniony. Martin i Sergi czekali już na niego siedząc w zarezerwowanej wcześniej loży. Pomocnik, gdy tylko go zauważył, podniósł się z kanapy i mu pomachał. Obrońca ruszył przez środek parkietu, pomiędzy tańczącymi i już po chwili dołączył do znajomych.
- No w końcu! Myśleliśmy już, że nie przyjdziesz! - Sergi spojrzał na niego z wyrzutem.
- Mów za siebie, ja wiedziałem, że Marc nas nie wystawi.
- Wybaczcie mi to spóźnienie - uśmiechnął się przepraszająco i zajął miejsce obok Roberto - Obiecuję, że więcej się to nie powtórzy.
- Obiecywałeś już tysiąc razy i nadal nie widać poprawy.
- Tym razem będzie!
- My cię już zbyt dobrze znamy, nie uwierzymy tak łatwo - Marc zrobił oburzoną minę, a oni zaśmiali się.
- Jak to jest znowu móc gdzieś wyjść wieczorem?
- Całkiem fajnie - Martin rozsiadł się wygodnie - W końcu nie muszę myśleć o żadnych pieluchach, mlekach, kołysankach i innych smoczkach. Nawet sobie nie wyobrażacie, jak to super, móc sobie w końcu odpocząć! Choć z drugiej strony...chyba zaczynam już tęsknić za małym i Maite.
- Już?! - Sergi był przerażony - Kto to widział, przecież dopiero co wyszedłeś z domu!
- Co poradzę, że jestem tak bardzo zakochany w mojej małej rodzince? Kto jak kto, ale ty powinieneś mnie rozumieć  bardzo dobrze. Coral chyba jest teraz w Izraelu, co?
- Tak - mruknął - Ja nie wiem no, czemu ja nie mogłem znaleźć sobie dziewczyny, która mieszka choć trochę bliżej? Nawet z Madrytu by mogła być, a nie kurde, z jakiegoś pieprzonego Tel Avivu i widzimy się raz na ruski rok albo jeszcze rzadziej! Do dupy coś takiego! - uderzył pięścią w stolik.
- Ej ej spokojnie! - Marc położył dłoń na ramieniu przyjaciela.
- Tobie to łatwo mówić! Nie masz nikogo, mieszkasz sam, a jedyną osobą, którą zapraszasz do swojego łóżka jest pies! Nie wiesz, jak to jest za kimś tęsknić!
Faktycznie, Sergi miał trochę racji. Był sam, jednak miał za czym tęsknić. Pragnął właśnie tego, co przed sekundą wypomniał mu przyjaciel. Chciał mieć kogoś, kto będzie na niego w domu czekał po treningu, do kogo będzie mógł się przytulić, z kim po prostu będzie mógł porozmawiać. Szukał kogoś, kto wypełni mu samotne wieczory spędzane na kanapie z książką lub filmem.  Jednak nic z tego, był sam i nic nie zapowiadało się na to, by miało się to w najbliższym czasie zmienić.
- Pójdę do baru. Coś czuję, że na trzeźwo nie możemy tu dłużej siedzieć.
Podnosząc się od stolika, Marc przypadkowo spojrzał w stronę wejścia do klubu. Akurat stały w nim dwie dziewczyny. Jedna jakby czując na sobie jego wzrok, spojrzała mu prosto w oczy. Dzielił ich cały parkiet pełen tańczących ludzi, jednak poczuł się, jakby nagle zabrakło mu powietrza.

*

- Chyba pójdę po jeszcze jednego. Chcesz też? - Laura odstawiła kieliszek na blat stolika i zaczęła się podnosić, jednak Olivia pociągnęła ją za dłoń i posadziła z powrotem na kanapie. 
- Nie. I myślę, że ty też nie powinnaś już pić.
- Dlaczego?
- Za dużo procentów chyba źle na ciebie działa, mi zresztą już też ich starczy .
- Oj przesadzasz - zaśmiała się.
- Nie.
- Ja się jednak napiję - Hiszpanka znowu się podniosła.
- Laura, ja mówię serio.
- Oli, miałyśmy się baaaaawić!
- No i właśnie to zrobimy - Olivia też się podniosła - Chodź, pójdziemy potańczyć.
Przystała na pomysł przyjaciółki z uśmiechem. Razem ruszyły na parkiet i poruszały się w rytm muzyki. Laura zazwyczaj nie lubiła tańczyć i uważała, że nie umie tego robić. Jednak wypity alkohol dodał jej odwagi. 
Jej  ciało i ruchy współgrały z muzyką. Kręciła zmysłowo biodrami, jej włosy falowały, gdy potrząsała głową lub przeczesywała je palcami. Chyba po raz pierwszy w życiu przyciągała o wiele więcej męskich spojrzeń niż Olivia.
Również on nie mógł oderwać od niej wzroku. Ta sama dziewczyna, która pozbawiła go oddechu samym spojrzeniem, robiła teraz to samo, gdy obserwował, jak tańczy na parkiecie z tą drugą. Co ona miała w sobie takiego, że aż tak go fascynowała? Nie potrafił znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Chciał poznać ją bliżej, nie wiedział jednak, jak ma to zrobić.
Sergi Roberto zamachał mu dłonią przed oczami.
- Ziemia do Bartry! 
- Co? - zamrugał, ale nawet nie spojrzał się na przyjaciela.
- W co ty się tak tam wpatrujesz? 
- Raczej w kogo - Martin się zaśmiał, a Sergi od razu zaczął wpatrywać się w parkiet nad głową Bartry.
- Tyyyyy, dobra jest! - wykrzyknął, gdy tylko odnalazł obiekt westchnień przyjaciela - Ty to zawsze miałeś gust!
- Wiem - uśmiechnął się, 
Sergi klepnął go nagle dłonią w czoło.
- Ej a to za co? - Marc spojrzał na niego wściekle. Miał ochotę mu oddać. Wypite procenty źle na niego działały pod tym względem.
- Od gapienia się twoja nie będzie na pewno! Idź do niej, zagadaj!
- Tańczy, nie będę jej przeszkadzał.
- Matko, nic dziwnego, że jesteś sam - Roberto wywrócił oczami - Totalna sierota z ciebie. Jak to się stało, że w ogóle miałeś jakąkolwiek dziewczynę?
- Roberto, to nie jest tematem rozmowy - Martin skarcił go - Nie musisz jej przeszkadzać w tańcu, dołącz do niej.
- To...nie jest głupi pomysł.
- No ja wiem - wyszczerzył się.
Obrońca podniósł się od stolika i ruszył na parkiet. Przeciskał się pomiędzy tańczącymi, by znaleźć się jak najbliżej dziewczyny, która tak bardzo go zafascynowała. Starał się poruszać w rytm muzyki. Z każdym kolejnym taktem wychodziło  mu to coraz lepiej, alkohol uderzył do głowy i dodał mu odwagi. Znaleźli się w końcu twarzą w twarz, a jemu znowu zabrakło tchu. Co ona z nim robiła?
Laura przyjrzała się tańczącemu naprzeciw niej chłopakowi. Niczego sobie, a nawet lepiej. Na pewno znalazłaby lepsze określenie dla niego, ale była zbyt pijana, by myśleć. Podobał jej się i to nawet bardzo. Ciemne włosy, mocno zarysowana linia szczęki, magnetyzujące spojrzenie zielonych oczu. Tak, był w jej typie.
Tańczyli w niemym porozumieniu, z każdą chwilą coraz bliżej. Nie mogli oderwać od siebie wzroku. Nie liczył się nikt inny. Laura nawet zapomniała, że jeszcze niedawno obok niej znajdowała się przyjaciółka, nie on. Marc był zafascynowany tym, jak jej ciało poruszało się w rytm muzyki, która wręcz ją przenikała. W końcu przełamał się i zmniejszył dzielącą ich odległość. Położył dłonie na jej biodrach i przeszedł go dreszcz. Ciekawe, czy ona poczuła to samo? Dziwne, że w takiej chwili potrafił myśleć jeszcze o takich rzeczach. Czuł jej gorący oddech na swojej szyi, gdy ocierała się o niego coraz mocniej. Oj, jak ona na niego działała.
- Marc - wyszeptał jej do ucha. Jego oddech połaskotał ją i wywołał przyjemny dreszcz. Mimo że szeptał, jego głos rozpalił ją. Taki męski, taki...niesamowity, jak on.
Zarzuciła mu ręce na szyję i uśmiechnęła się wdzięcznie - Jestem Laura.
- Laura, podoba mi się - powtórzył za nią i wykonał z Hiszpanką obrót. 
Tańczyli bez ustanku, jakby zapomnieli o całym bożym świecie, o przyjaciołach, z którymi tu przyszli. Liczyło się tylko tu i teraz, jego ciało przy jej ciele. Jego dłonie na jej biodrach i udach. Jej delikatne palce, które kreśliły palącą drogę na jego ciele.
Piosenka się skończyła. Objął ją w pasie i przechylił w dół. Musnął wargami delikatną skórę na jej szyi i skierował się powoli wyżej.
- Pójdziemy do mnie? - odwaga wywołana wypitym alkoholem osiągnęła swój punkt kulminacyjny. Ta dziewczyna, ta Laura, doprowadzała go do szaleństwa. Czuł, że to samo, co z nim, dzieje się też z nią. Musiał, wręcz musiał zapytać.
Skinęła potakująco głową. Szeroki uśmiech, jaki pojawił się na jego twarzy, wywołał to samo u niej. Co ona takiego wyprawiała? Oszalała i nie miała nawet wyrzutów sumienia z tego powodu. Podniosła się i niewiele myśląc pocałowała go lekko. 
Gdy oderwali się od siebie, splótł ich palce razem i skierowali się do wyjścia.

*

Świtało, kiedy otworzyła oczy. Zamrugała i rozejrzała się zdezorientowana po pokoju, w którym się znajdowała. Beżowe ściany, nie zielone. Wielkie dwuosobowe łóżko, nie zwykła jedynka. Pościel nie w różyczki, a bladoniebieska satynowa. To, że znajdowała się w nieznanym jej miejscu, a nie w jej pokoju, nie było jednak najgorsze.
Leżała przytulona do jakiegoś chłopaka. Jego ramie przerzucone było przez jej biodro,a dłoń dotykała jej piersi. Nagiej piersi. Gdy zdała sobie sprawę, że cała jest naga poderwała się i usiadła na łóżku. Załupało ją w głowie, więc przymknęła na chwilę oczy, by dojść do siebie. To był ten sam chłopak, z którym tańczyła w nocy w klubie! Nie spodziewała się, że sprawy zajdą aż tak daleko!
Marc zachrapał cicho, a Laura poderwała się z łóżka przerażona. On nie mógł się obudzić. 
- Cholera jasna! - zaklęła, gdy nie mogła zlokalizować nigdzie swoich ubrań. Podniosła z podłogi leżącą na niej koszulę, którą piłkarz miał wcześniej w klubie i zarzuciła ją na siebie. Jak na razie musiała jej wystarczyć. Kawałek dalej leżały jej stringi. Wzięła je w dłoń i po cichu opuściła jego sypialnię.  Za drzwiami czekała ją kolejna niespodzianka, która o mało co nie przyprawiła Laury o zawał serca - pies Marca wpatrywał się w nią stojąc bez ruchu. Pogłaskała go delikatnie i znalazła na podłodze kolejną część swojej garderoby. Ścieżka złożona z ich ubrań prowadziła aż do drzwi wejściowych. Nieźle musieli się w nocy zabawić. Mijając kolejne z rzeczy Marca przypominała sobie, co się między nimi  wydarzyło. Cała czerwona na twarzy zniknęła w łazience. Nadal czuła na sobie jego dotyk. Miejsca, które pocałował paliły ją żywym ogniem. Ochlapała twarz zimną wodą i dopiero wtedy przyjrzała się sobie w lustrze. Roztrzepane włosy, lekko rozmazany makijaż, jednak to nie one przyciągnęły jej uwagę. Zmęczona, jednak z pewnym błyskiem w oku. Dotknęła nabrzmiałych od pocałunków warg. Wpatrywała się w swoje odbicie, jednak nie dostrzegała w nim siebie. Wyglądała tak samo,  ale jednak inaczej.  Inaczej też się czuła. 
Pokręciła głową i ubrała się szybko. Palcami przeczesała włosy i opuściła łazienkę. Pies znowu czekał pod drzwiami. Dziwnie się na nią patrzył, jakby z wyrzutem. Cholera, albo zaczęło jej odbijać albo alkohol jeszcze nie wyparował z jej krwi. Wzięła buty w dłoń i po cichu opuściła mieszkanie piłkarza, mając nadzieję, że go nie obudziła. Założyła je dopiero na dole kamienicy, nie chciała hałasować. Wyjęła telefon z kopertówki i ponownie tego poranka zaklęła cicho. Miała chyba z dwadzieścia nieodebranych połączeń od Olivii. Zupełnie zapomniała o przyjaciółce, tak bardzo skupiła się na tym, co działo się między nią a Marciem.
Zatrzymała przejeżdżającą akurat taksówkę i podała kierowcy adres Hiszpanki. W drodze do jej mieszkania zastanawiała się, co może jej powiedzieć na przeprosiny, że ją zostawiła. Niestety nic odpowiedniego nie przychodziło jej do głowy.
Zapłaciła taksówkarzowi i bez problemu weszła przez drzwi wejściowe kamienicy. Jak zwykle były otwarte, bo nikomu nie chciało się wezwać kogoś do naprawy zamka. Problemy pojawiły się dopiero przed mieszkaniem Olivii. Laura musiała chyba przez pięć minut bez przerwy przyciskać przycisk dzwonka, by w końcu usłyszeć zaspany głos przyjaciółki.
- Pali się czy jaka cholera?! - otworzyła drzwi i pisnęła zaskoczona widokiem Hiszpanki stojącej na swojej wycieraczce, ponownie ze szpilkami w dłoni - Laura! Głupku, jak ty mnie wystraszyłaś!
Wciągnęła ją do mieszkania i zaprowadziła do kuchni. Posadziła ją przy stole w kuchni i nastawiła wodę na kawę.
- Oli, przepraszam cię. 
- Ale za co?
- Miałyśmy się bawić razem, a ja... ja zgłupiałam.  Chyba trochę za dużo wypiłam i mi odbiło.
- Faktycznie, następnym razem ograniczę ci drinki.
- Przepraszam - spuściła wzrok - Zniknęłam tak bez pożegnania.
- To nic, miałyśmy się zabawić i tobie się to udało - uśmiechnęła się - Mi w sumie też się to udało.
Olivia wstała od stołu. Nasypała kawy rozpuszczalnej do dwóch kubków i zalała je gorącą wodą. Postawiła jeden przed przyjaciółką, a sama upiła łyk gorącego płynu ze swojego.
- Więc...jaki on był? Tak samo dobry, jak dobrze wyglądał? Warto było?  Czy może jednak szybki strzelec?
Laura się zaczerwieniła i spojrzała w swoją kawę, co wywołało głośny śmiech Hiszpanki.
- Czyli było! Matko Laura, nie poznaje cię! Chcę szczegóły, Laura no! Nie chowaj mi się tam w tym kubku.
- Też siebie nie poznaję...co on ze mną zrobił...
- Aż taki niezaspokojony? - zawyła ze śmiechu jeszcze bardziej, a policzki Laury zrobiły się jeszcze bardziej czerwone. Dziwne, że było to możliwe,
- Nie...to znaczy tak!  O matko.
Olivia śmiała się jeszcze bardziej.
- Powiesz mi coś jeszcze?
Hiszpanka pokręciła przecząco głową.
- No dobra, teraz masz spokój. Ale ja się w końcu dowiem wszystkiego - pogroziła jej palcem - A zdradzisz mi chociaż, jak miał na imię?
- Marc - Laura uśmiechnęła się na samo wspomnienie piłkarza.
- Spotkacie się jeszcze?
- Nie, to była jednorazowa przygoda - powiedziała cicho i spojrzała znów w swój kubek.
- Ale dlaczego? Przecież ci się podobał, była chemia! Laura no! Nie możesz zmarnować takiej szansy!
- Byłam pijana,on pewnie też. To, że wylądowałam z nim w łóżku, było po prostu przypadkiem.
- Ale...- Olivia chciała zaprotestować, jednak Hiszpanka nie pozwoliła jej dość do głosu.
- Jeśli pozwolisz, to się położę. Mało spałam tej nocy - upiła jeszcze łyk kawy i skierowała się do sypialni przyjaciółki.
- Ciekawe dlaczego - mruknęła jeszcze do siebie Olivia i ruszyła za nią.



~~~~~~~~~

Ten rozdział w połowie mi się podoba, a w połowie nie. W pewnym momencie bardzo się męczyłam. Mam nadzieję, że nie było tego widać.

Mam jeszcze tydzień ferii, więc napisze coś na wyrost. Normalnie magia.

Mam nadzieję, że Wam się podobało!

Dziękuję, za tyle komentarzy pod prologiem!

Pozdrawiam, 
Domczi




24 komentarze:

  1. Na począteczek będę wredotą :p. Wyczułam moment w którym się mmęczyłaś. Ale wybrnęłaś :* . A resztę mojej opinii już znasz :p. Dziękuję jeszcze raz za instrukcje komentowania haha. No i dobranoca Domi :*.
    + wspomnij gdzieś o długich palcach Marca hahaha /piluś :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi sie podoba ♥
    Ciekawe jak się spotkają teraz :)
    Czekam na kolejny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział,czekam na następny a w między czasie zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzooo mi się podoba :3 *.*
    Czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Po mistrzowsku!
    Tak mnie zatkało, ze nawet nie zauważyłam tego "trudniejszego" momentu!
    Pisz dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny podoba mi się pomysł. Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  7. O jejuu, jaki super! *o*
    Czekam na kolejny! :3

    OdpowiedzUsuń
  8. hahaa kocham to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  9. haha no ciekawe dlaczegooo ;pp
    suuper jest, czekaam (nie)cierpliwie na następny! ♥
    /Weranda

    OdpowiedzUsuń
  10. no nieźle się zaczęło, czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Naprawdę cudowny rozdział. No przyrzekam nadal nie umiem wyjść z podziwu. Czyta się go tak lekko i przyjemnie. Ogromny plus:) Historia również zapowiada się ciekawie ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Sergi i Nina zniszczyli system XD
    Genialnie opisana akcja na parkiecie :)
    Ogólnie rozdział bardzo przyjemny <3
    Ahhhh... Marc *o*( tak wiem ,jest Twój :P )
    Pozdrawiam i czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Pokochałam Olivię, jest naprawdę wspaniała i zabawna!
    Szalona Laura... nie pasuje to do niej. Gdy czytałam prolog, bardziej podobała mi się w wersji "córeczki tatusia". Ale dobrze, że poszła na tą imprezę. Zaszalała. I to nawet bardzo!
    Czekam z niecierpliwością na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ojej, jak dobrze wreszcie przeczytac jakis Twoj ff *,* tego sobie nie daruje :) Domczi guru i mentor 4ever!

    OdpowiedzUsuń
  15. No oczywiście, że się podobało! Cudeńko ;* Czekam na kolejny i zapraszam do mnie, jeśli masz ochotę ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ojaaa! <3
    Cudny rozdział! *-*
    Taki trochę romantyczny, trochę zabawny, noo świetny! <3
    Czekam na następny! ;**/Zuza

    OdpowiedzUsuń
  17. Ha! No nie wierzę... Alkohol robi swoje, ale ona musi jeszcze się z nim spotkać, bo to na pewno była też chemia. Nie ma innej opcji.

    OdpowiedzUsuń
  18. JESTES NAJLEPSZA
    jest super <3

    OdpowiedzUsuń
  19. No cudny no <3
    Ale trzeba było obudzić tego Marcia żeby ją zatrzymał ;cc
    Czeekam z niecierpliwością na nn i słyszałam że napisałaś już, więc nie ma na co czeekać tylko dodawać! <3 :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Boże, co za cudowne opowiadanie! Trafiłam tu przez innego bloga i na pewno zostanę. Według mnie cały rozdział świetny. Masz nieasamowity talent. Czyta się bardzo fajnie i przyjemnie. Nie mogę się doczekać następnego bo jestem cholernie ciekawa co będzie dalej.

    OdpowiedzUsuń
  21. Sierota, hahahaha xD
    Czo też oni zrobili? Nieładnie, nieładnie..
    Żartuję, ładnie, ładnie xD
    Pozdrawiam i czekam na następny! :3

    OdpowiedzUsuń
  22. Rozdział bardzo interesujący, czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń