Laura szybkim krokiem pokonała schodki prowadzące do wejścia kliniki Dexeus. Przez korki na drogach jej autobus przyjechał spóźniony i zostało jej niewiele ponad pięć minut na dotarcie pod gabinet jej lekarki. Całą drogę od przystanku aż do teraz pokonała w biegu. Przechodząc przez drzwi obrotowe poprawiła rozwiane włosy. Nie miała nawet czasu witać się ze znajdującą się na parterze za kontuarem recepcjonistką, od razu popędziła na czwarte piętro, gdzie znajdowała się przychodnia ginekologii ogólnej.
- Dzień dobry - rzuciła do kobiet czekających na swoją kolej i siedzących na plastikowych krzesłach wzdłuż przejścia.
Przeszła przez cały korytarz i zapukała do gabinetu położnych. Gdy usłyszała standardowe "proszę", weszła i zaczęła mówić już od progu.
- Dzień dobry! Nie spóźniłam się, jak dobrze. Jestem umówiona do doktor Velazco na godzinę dziesiątą trzydzieści.
- Pani godność?
- Laura Terras Cernez.
Położna wklepała jej dane do komputera - Oczywiście, ma pani wielkie szczęście, została jeszcze minuta - podała jej zieloną karteczkę z numerem osiem - Proszę poczekać na korytarzu. Gabinet numer dwa, pani doktor panią zawoła, gdy będzie pani kolej.
- Oczywiście, dziękuję bardzo.
Laura opuściła gabinet i usiadła na wolnym krzesełku na korytarzu. Doszła do wniosku, że godzina jej wizyty na pewno ulegnie zmianie, gdyż zauważała, że obok niej siedzą kobiety z zielonymi numerkami sześć i siedem. Niepotrzebnie tak pędziła na złamanie karku. No ale lepiej być za wcześnie, niż za późno.
Wzięła jedne z leżących na stoliku nieopodal czasopism i zaczęła je przeglądać. Gwiazdy, aktorki, piosenkarki, celebryci...a na końcu ci, którzy byli dumą ich miasta - piłkarze grający na Camp Nou. Podczas ostatniego weekendu świętowali razem w jednym z najsławniejszych klubów nocnych wygrany mecz z Villarealem. Na zdjęciach w gazecie byli głównie młodsi zawodnicy, a wśród nich również i on. Wszystko w tym ogromnym mieście zwróciło się przeciwko niej i nie pozwalało jej zapomnieć o nocy spędzonej z obrońcą. Miała ona miejsce już prawie trzy tygodnie temu, a ona nadal codziennie natykała się na jakieś jego zdjęcie lub wzmiankę o nim. Mimo iż miała do niego numer,bo odnalazła go przypadkiem, gdy szukała numeru domowego do cioci z Girony, to nie zadzwoniła do niego. Niby po co miałaby to robić? Spędzili razem noc i tyle. Ich znajomość na tym się zakończyła i nie było sensu ciągnąć jej dalej.
- Pani Terras?
- Tak? - podniosła głowę.
- Zapraszam do gabinetu.
Laura zabrała torebkę i poszła za lekarką. Przez to całe myślenie o piłkarzu, straciła zupełnie poczucie czasu i nie zauważyła, że te dwie kobiety zdążyły już odbyć wizytę.
- Proszę usiąść.
Hiszpanka wykonała polecenie lekarki i zajęła krzesło znajdujące się przed jej biurkiem.
- Jak się czujemy dzisiaj? - kobieta uśmiechnęła się do niej.
- Bardzo dobrze.
- Więc jaki jest powód wizyty?
- Rok temu mówiła pani, że mam się pojawić na wizytę kontrolną, więc przyszłam.
- No dobrze. Więc kiedy powinna się pojawić najbliższa miesiączka?
- W sumie to...- Laura zastanowiła się chwilę i obliczyła szybko wszystko w głowie - W sumie to powinnam dostać okres dwa dni temu.
- Rozumiem - lekarka przyjrzała się jej z uwagą - Często zdarza się, że termin się zmienia?
- Zazwyczaj jak się bardzo denerwuję albo miałam ciężki czas na uczelni. Czy to źle?
- Źle nie, ale lepiej byłoby gdyby to się nie działo. Robiła pani kiedyś cytologię? - Laura pokręciła głową - Ma pani dwadzieścia trzy lata, jak to wyczytałam z pani karty, więc myślę, że to najwyższy czas na przeprowadzenie tego badania. Współżyła już pani?
- Tak - policzki Hiszpanki zaczerwieniły się na wspomnienie jej ostatniej nocy z mężczyzną. Cholera, miała już tego dość! Chciała już w końcu pozbyć się z głowy tego piłkarza.
Lekarka pokazała Laurze pomieszczenie, gdzie mogła się rozebrać. Potem zaprosiła ją na fotel i wykonała badania. Podczas niego coś ją zaniepokoiło i zaczęła dotykać Laurę po brzuchu.
- Przepraszam, coś nie tak? - Laura podniosła głowę z fotela.
- Nie...tylko musimy wykonać dodatkowe badanie. Proszę się ubrać, przejdziemy do sali obok.
- Czy ja mam raka? Umrę?
- Nie, na pewno nie ma pani raka, proszę się nie martwić - podała jej szlafrok i zaprowadziła do małego gabinetu znajdującego się obok - Proszę położyć się na łóżku i odsłonić brzuch.
Posmarowała nagi brzuch Laury żelem i włączyła urządzenie do przeprowadzenia USG.
- USG?! Ale po co?
- Proszę się uspokoić, to tylko rutynowe badanie. Chcę się tylko upewnić.
Wzięła przyrząd w dłoń i zaczęła przeprowadzać badanie.
- Może być trochę zimne.
- Faktycznie jest - Laura uśmiechnęła się lekko - Więc co ze mną jest pani doktor?
- Wszystko dobrze. Jednak będziemy się spotykać regularnie przez następne dziewięć miesięcy - posłała jej szeroki uśmiech i wyłączyła urządzenie.
- Jak to?!- Laura podniosła się zaskoczona i ubrała na siebie szlafrok.
- Proszę przekazać partnerowi radosną nowinę, jest pani w ciąży.
- W ciąży? - powtórzyła zdezorientowana.
- Tak, gratuluję. Dziecko ma już osiemnaście dni - podała jej jeszcze wydruk z badania,na którym widać było niewyraźny kształt, będący jej dzieckiem - Może się już pani ubrać. Na następną wizytę zapraszam za około trzy tygodnie. I proszę kupić sobie witaminy dla kobiet w ciąży.
Laura w wielkim szoku ubrała się i opuściła gabinet. Nie wiedziała, jakim cudem udało jej się zarejestrować, a potem trafić do autobusu. Nie mogła wrócić do domu. Teraz, w tej sytuacji, było tylko jedno miejsce, do którego mogła się udać - dom jej najlepszej przyjaciółki.
*
Olivia otworzyła prawie od razu i była bardzo zaskoczona wizytą Hiszpanki.
- Mogę?
- No oczywiście! Ściągaj buty, a ja pójdę zrobić nam kawę.
- Tak właściwie to mogę prosić wodę?
- Pewnie.
Laura zdjęła buty i poszła do kuchni. Na stole czekała już na nią szklanka wody. Usiadła na krześle i objęła ją dłońmi. Chciała opowiedzieć wszystko Olivii, ale nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów. Do niej samej ledwo docierało, że zostanie matką.
- Laura co się stało?
- Czemu miałoby się cokolwiek stać?
- Normalnie jakbyś przyszła, to już byś gadała, co tam nowego wymyślił twój kochany tatuś albo jaki nowy głupi program obejrzałaś.
- Jakoś ostatnio tata nie ma nowych pomysłów, a w telewizji nie leci nic ciekawego.
- Coś kręcisz - przyjrzała się jej - Laura czy ty płakałaś?! Co ten twój pieprzony ojciec znowu odwalił? Ja mu tym razem nie daruję!
- I co mu niby zrobisz?
- Nie wiem! Albo wiem! Pójdę do niego do firmy i przepłoszę mu wszystkich klientów. Powiem im, że nie daje cukierków na do widzenia.
Na twarzy Laury pojawił się cień uśmiechu. Olivia zawsze potrafiła poprawić jej humor.
- No, trochę się pośmiałyśmy, a teraz opowiadaj.
- Coś ci pokażę - Laura wyjęła z torebki złożoną na pół kartkę papieru i przesunęła ją po stole do przyjaciółki.
- Co to?
- Sama zobacz.
Olivia rozłożyła kartkę i wytrzeszczyła oczy.
- Czekaj, czy to jest...?
- Tak - spuściła wzrok.
- O żesz dupa blada Laura! Jak?!
- Tobie chyba akurat nie muszę mówić jak, prawda?
- No nie. Ale Laura jak?
Wzruszyła ramionami i upiła łyk wody.
- Kto jest tym szczęśliwcem?
- To akurat nie jest trudne do odgadnięcia. Marc.
- Ten piłkarzyk z mojego wieczoru panieńskiego?
- Właśnie ten.
- Powiem ci, że zaszalałaś. Ale Laura...!
- Co?
- Jak mogliście się nie zabezpieczyć?! Zupełnie jak niedoświadczone nastolatki.
- No bo...- Laura spuściła wzrok - Tak jakby nie pomyśleliśmy. No...nie było czasu.
- Nie poznaję cię! - Olivia zaśmiała się i podeszła ją przytulić - I co teraz będzie?
Laura zamilkła na chwilę. Sama nie wiedziała, co teraz będzie. Była w ciąży z chłopakiem, z którym przespała się raz po pijaku i z którym nie utrzymywała kontaktu. Miała apodyktycznego ojca, któremu w końcu będzie musiała powiedzieć. Była delikatnie mówiąc przerażona i zupełnie nie mogła wyobrazić sobie swojej przyszłości. Ale jednego była pewna.
- Urodzę to dziecko. A jak to potem będzie, to nie mam zielonego pojęcia. Ojciec pewnie dostanie apopleksji, a matka będzie płakać.
- Nagraj mi ojca, błagam! Proszę proszę, obiecaj mi!
- Dobra - Laura zawtórowała śmiechem przyjaciółce. Położyła dłoń na jeszcze płaskim brzuchu. Naszła ją taka myśl - a może nie będzie aż tak źle?
- Ej, a tatuś już wie, że będzie tatą?
- Marc? Nie, jeszcze nie - Laura upiła kolejny łyk wody. Tu był właśnie problem. Zupełnie nie wiedziała, jak mu o tym powiedzieć. Zresztą obawiała się jego reakcji, że jej nie uwierzy, wyśmieje, odrzuci. Był przecież sławnym piłkarzem. Upił się, tak jak i ona, i dlatego wylądowali razem w łóżku i stworzyli dziecko. Ich dziecko.
- To na co ty jeszcze czekasz?! Bierz telefon i dzwoń! - Hiszpanka spuściła wzrok i znowu mocniej ścisnęła szklankę - Oj, pewnie nie masz jego numeru. To nic, jakoś się z nim skontaktujemy, nie martw się kochana.
- Mam jego numer Oli.
- Masz? To cudownie! Ale czekaj...pamiętaliście, żeby wymienić się numerami, a zapomnieliście o czymś tak ważnym jak gumki?! Laura!!
- No zapomnieliśmy, tak wyszło! Teraz czasu się nie cofnie, jestem w ciąży i tyle! - nie chciała krzyczeć na swoją najlepszą przyjaciółkę, ale strach przed telefonem do piłkarza, mieszał jej w głowie - Jeju Oli, przepraszam!
- Spokojnie - objęła ją - Powiedz mi, co się dzieje?
- Boję się - Laurze nagle pociekły łzy. Wszelkie emocje skumulowane w niej w końcu znalazły ujście. Cały ten strach przed macierzyństwem i obowiązkami...
- Hej hej wszystko będzie dobrze! Ja zawsze ci pomogę, a jeśli on nie będzie chciał, to się z nim policzę tak, jak z twoim tatą - cmoknęła ją - Sama nie zostaniesz!
- Jesteś najlepszą przyjaciółką, jaką można mieć - uśmiechnęła się i wytarła łzy z policzków.
- No wiem wiem - puściła jej oczko - A teraz telefon do ręki i dzwoń do piłkarzyka.
- No ale...
- Przecież nie musisz mu mówić, że będzie miał potomka, przez telefon! Umów się z nim. Spotkacie się, pogadacie. A jak znowu będzie chemia, to kto wie, może coś z tego będzie?
- Olivia!
- Nie krzycz na mnie. Tak zaczynają się związki dorosłych ludzi.
- Od seksu i dziecka?
- Od seksu tak, od dziecka to nie każdy, ale zdarza się i taka historia.
- Między nami nie będzie żadnej historii.
- Jak ty potrafisz wszystko zepsuć Laura - wywróciła oczami.
- Dobra, idę zadzwonić. Im szybciej będę miała to z głowy, tym lepiej - podniosła się od stołu.
- Oj przyznaj się, że chcesz jak najszybciej spotkać piłkarzyka! - Olivia zaśmiała się.
Laura rzuciła jej mordercze spojrzenie i wyszła z kuchni. Zamknęła się w łazience. Potrzebowała chwili spokoju przy rozmowie z Marciem. Ochlapała twarz zimną wodą i wybrała numer obrońcy.
*
Pędził na złamanie karku między ludźmi spacerującymi bulwarem. Trening się odrobinę przeciągnął, potem stanął w korku i ostatecznie doszedł do wniosku, że szybciej pokona tę drogę biegnąc, jak jadąc samochodem. Marc umówił się z Laurą na trzynastą przy moście prowadzącym do Mare magnum, a czasu było coraz mniej. Poprosił Sergiego, który był dzisiaj jego szoferem, by go wysadził i nie tracił czasu na stanie w korkach.
Co chwilę kogoś potrącał i nie miał nawet czasu, by przepraszać tych biednych ludzi. Naprawdę bał się, że nie zdąży i Laura sobie pójdzie. Nie chciał, by odebrała jego spóźnienie jako brak szacunku do jej osoby. To nie było tak! Chciał zdążyć, no ale siła wyższa mu na to nie pozwalała!
Telefon od Laury bardzo go zaskoczył. Była to bardzo miła niespodzianka, bo nie spodziewał się, że jeszcze się do niego odezwie, po tym, jak uciekła bez słowa nad ranem z jego łóżka. Hiszpanka naprawdę mu się spodobała, nie była to zasługa procentów. Alkohol jedynie pomógł mu przezwyciężyć strach przed spełnianiem swoich pragnień. Myślał, że między nimi zaiskrzyło, a ona zniknęła. Gdy się obudził, jego łóżko było już puste. No prawie...to zależy, czy liczyć leżącą na poduszce obok Ninę, czy nie. A miał takie plany. Chciał zrobić jej śniadanie. Myślał, że wypiją razem kawę i porozmawiają. A nie czekała na niego nawet karteczka ze słowami pożegnania. Wymienili się numerami w taksówce, ale nigdy z niego skorzystał. Po jaką cholerę, skoro Laura swoją ucieczką tak jasno dała mu do zrozumienia, że jego towarzystwo jej nie odpowiada. Połączył ich tylko przygodny seks. Nie ta, to następna. Gdy zdążył to w końcu zrozumieć, odezwała się do niego. Nie mógł odmówić Laurze spotkania. W sumie to chciał ją jeszcze zobaczyć.
Po raz kolejny spojrzała na wyświetlacz telefonu, by sprawdzić godzinę. Marc spóźniał się już piętnaście minut i nadal nigdzie go nie widziała. Ci cholerni piłkarze! Miała ochotę odpuścić sobie to spotkanie, jednak wiedziała, że jeśli wróci do domu, to więcej nie odnajdzie w sobie tej odwagi, by znowu do niego zadzwonić i się umówić.
- Jestem! - Laura usłyszała zdyszany głos za swoimi plecami i obróciła się w stronę jego właściciela.
- Marc - był tak samo oszałamiający, jak tamtej nocy w klubie. Teraz już rozumiała, dlaczego wtedy poszła z nim do łóżka. Nie miała szans, by się mu oprzeć. I ten jego szeroki uśmiech!
- Laura - wyglądała inaczej, niż wtedy,gdy spotkali się po raz pierwszy. Inaczej, lecz to nie znaczy, że gorzej. Nawet lepiej! Była taka naturalna, uśmiechnięta i te jej niesamowite brązowe oczy! Już wiedział, czym go wtedy tak skusiła. I zupełnie tego nie żałował.
- Spóźniłeś się piętnaście minut - spojrzała na niego z wyrzutem tymi czekoladowymi tęczówkami.
- Wiem i bardzo cię przepraszam Laura. Trening mi się przeciągnął, potem były ogroooomnne korki, więc przybiegłem. Wybaczysz?
Jakże mogłaby odmówić tym zielonym oczom, które wpatrywały się w nią tak natarczywie?
- No niech ci będzie. Ale żeby to mi było ostatni raz!
- Obiecuję!
- Przejdziemy się? - chciała jak najbardziej odwlec moment, gdy będzie musiała wyznać prawdę.
Zgodził się skinieniem głowy. Pozwolił jej też wybrać trasę spaceru. Przeszli przez plac, przechodząc przez zebrę po swojej lewej stronie mieli Kolumba. Hiszpanka wolnym krokiem skierowała się na Ramblę. Jak on tu dawno nie był. Marc unikał takich miejsc, gdyż kojarzyły mu się z możliwością rozpoznania. Kochał wszystkich Cules, ale nawet on miał już czasami dość ciągłego rozdawania autografów i pozowania do zdjęć. Tym bardziej nie chciał tego dzisiaj, gdy był z Laurą.
Próbowała zebrać myśli. Cieszyła się jego towarzystwem, jednak o wiele bardziej zamartwiała się tym, jak przekazać mu nowinę o dziecku. Przecież oni się praktycznie nie znali! A mieli zostać rodzicami takiego maleństwa.
Bardzo chciał przerwać ciszę, jednak nie wiedział jak. Przecież nie zacznie mówić o pogodzie! Albo co gorsza o ich wspólnej nocy! Bardzo miło ją wspominał i wręcz zżerała go ciekawość, czy ona też. Miał jednak na tyle samokontroli, by nie wypalić nagle " No Laura, jak tam nasz seks? Fajnie było, czy wręcz przeciwnie i dlatego uciekłaś? Proszę, powiedz, że nie jestem taki zły!"
Zdążyli dotrzeć już prawie do Placa Catalunya, zanim w końcu się odezwał. Spacerując po Rambli zauważył, że Laura jest jakaś przestraszona i nie potrafi wydusić z siebie głosu. Chciał jej pomóc.
- Więc...chciałaś się spotkać? - pokiwała głową - Dlaczego?
- Może...może usiądziemy Marc? -- wskazała na ławkę, którą ledwie przed chwilą zwolnił jakiś staruszek.
- Dobrze.
- Zadzwoniłam, bo... doszłam do wniosku, że musimy porozmawiać.
- O tym, co się między nami wydarzyło?
- Tak, właśnie o tym - Laura wyjęła z torebki złożone, tym na razem przez Olivię na cztery części, zdjęcie USG ich dziecka. Podała mu je - To pamiątka po naszej wspólnej nocy, Marc.
- Co to jest?
- Rozłóż i sam zobacz - zapatrzyła się na przechodzących ludzi. Nie chciała widzieć jego reakcji, tej złości, która pewnie pojawi się na jego twarzy.
Zdezorientowany trzymał chwilę kartkę w dłoniach, zanim ją powoli rozłożył i wyprostował. Początkowo nie rozumiał, na co patrzy. Jednak w końcu dotarło do niego, co znajduje się na kartce. Poprawka, nie na kartce, a na zdjeciu! To, że przeżył szok, to mało powiedziane!
Oczywiście marzył o dziecku, ale nie w takich okolicznościach. Stała partnerka, może żona, dom, miłość - to była odpowiednia pora na myślenie o potomku, a nie z dziewczyną, z którą spędził jedną noc! Wtedy nie przejmował się zabezpieczeniem, liczyła się stuprocentowa przyjemność. Jak mógł być tak głupi?! Zachował się jak jakiś niedoświadczony nastolatek!
- Jesteś pewna Laura...?
- Że to twoje? To chciałeś powiedzieć? - przeniosła na niego te swoje czekoladowe oczy i spojrzała prosto w jego - To twoje dziecko Marc. Przed tobą długo nikogo nie miałam, po tobie też z nikim się nie spotkałam. Jeśli mi nie wierzysz, możemy potem zrobić testy
Testy...Ona zupełnie nie brała pod uwagę tego, że może usunąć tę ciążę. I bardzo dobrze, bo on też tego nie chciał. Gdyby zaproponowała coś takiego, na pewno zrobiłby wszystko, co w jego mocy, by wybić jej ten pomysł z głowy!
- Nie, oczywiście, że ci wierzę! Nie ma potrzeby robić żadnych testów. Po prostu trudno mi uwierzyć w to, że zostanę ojcem.
- Uwierz mi, że znam to uczucie - Laura uśmiechnęła się lekko do niego, a on odwzajemnił.
- Moje dziecko - pogłaskał lekko palcem maleństwo na zdjęciu - Nasze dziecko Laura.
Uśmiech nie schodził mu z ust, był zaraźliwy. Niepotrzebnie się tak bała jego reakcji. Całkowicie ją zaskoczył.
- Co teraz zrobimy Marc?
- Oczywiście będę ci we wszystkim pomagał, finansowo też. Chciałbym też uczestniczyć w jego życiu. Mam nadzieję, że mi tego nie zabronisz?
- Nie, spokojnie. Jesteśmy jego rodzicami po równo - uśmiechnęła.
- Bardzo zaskoczyła mnie ta sytuacja, ale cieszę się.
- Ja też.
- Ile dni ma nasze dziecko?
- No wiesz, tyle, ile minęło od naszej wspólnej nocy, czyli osiemnaście. Prosta matematyka Marc.
- Nigdy nie byłem z niej dobry. Dlatego nie pomyślałem, że jeden plus jeden może dać trzy.
Zaśmiała się.
- Będę musiała powiedzieć moim rodzicom...
- Właśnie, ja też. Ale mama się ucieszy!
- Pewnie będą chcieli cię poznać.
- Oczywiście, nie ma problemu.
- Dziękuję ci Marc.
- To nic wielkiego. Zostaniemy przyjaciółmi?
- Dla dobra naszego dziecka - posłała mu uśmiech, który pozbawił go tchu. Znowu.
Nie mógł się powstrzymać i objął ją ramieniem. Nie protestowała, co potraktował, jako swój osobisty sukces.
Byli dorośli i mieli mieć razem dziecko. Poradzą sobie. Nigdy nie dadzą mu odczuć, że jest efektem jednej nocy pełnej namiętności.
~~~~~~~~~~
Podoba mi się ten rozdział, a Wam?
Muszę Wam powiedzieć, że najtrudniejszą, a zarazem najprzyjemniejszą rzeczą związaną z pisaniem blogów o Marcu, jest wybieranie gifów. Tak dużo jest takich, które mi się podobają, a mogę wybrać tylko dwanaście. Prawdziwy dramat w pięciu aktach normalnie.
Ten pan właśnie dzisiaj równo pięć lat temu zadebiutował w pierwszej drużynie Barcelony. Jak ten czas szybko mija!
Jutro kończę ferie.W poniedziałek do szkoły, więc musicie się przygotować, ze rozdziały będą pojawiać się rzadziej Smutam,
Domczi
Super! Kocham <3
OdpowiedzUsuńAle ja cos czuje ze oni i tak będą razem :D
Czekam na następny ♥
Rozdział jest świetny! Cieszę się, że Marc zareagował normalnie i nie próbował się niczego wyprzeć. Aa, czekam z niecierpliwością na następny! ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ana ;)
Jejku jaki cuodwny!!
OdpowiedzUsuńPisz szybko next:*
/Roma
Marc taki kochany <3
OdpowiedzUsuńNo to się porobiło XD
Świetny rozdział, fajnie się go czyta :)
Nic dodać, nic ująć *o*
Czekam na nexta <3
Uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział! *-*
Bałam się reakcji Marca, zaskoczył mnie bardzo pozytywnie ;3
Czekam na następny! ;**/Zuza
Jeeeju cudowny <3
OdpowiedzUsuńTeż nie wiedziałam jak zareaguje Marc xdd
Ale jest dobrze i ma tak być ;D
No więc czekam na nn <3 :))
taki slodki ten Marc :3
OdpowiedzUsuńKocham ten rozdział. Jest cudowny ❤❤
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej i życzę weny :*
Świetny rozdział!! Nie spodziewałam się ciąży. Nieźle mnie zaskoczyłaś :D I coś mi się tak wydaje, że to nie skończy się na przyjaźni. I na jednej nocy :p Nie mogę się doczekać nexta ;**
OdpowiedzUsuńjejku ale się dzieje :ooo Marc będzie dobrym ojczulkiem coś czuję :DDD genialny jak zwykle:) (drugi raz pisze bo nie wiem nawet czy się tamten dodał)
OdpowiedzUsuńNieee, błagam, tylko nie ciąża.
OdpowiedzUsuńZnowu udowodniłaś, że Olivię naprawdę można lubić. Uwielbiam tą dziewczynę, po prostu ubóstwiam ją.
Mam nadzieję, że Marc spisze się w roli ojca. Jest jeszcze sporo czasu, zanim Laura urodzi. I ten jej ojciec... oby odpowiednio zareagował na wieść o dziecku.
Czekam z niecierpliwością na kolejny ;*
JA NIE MOGĘ
OdpowiedzUsuńLeżę, kwiczę, składam hołd *-*
To było takie zajebiste, że... No właśnie, ŻADNYCH słów do opisania tego świetnego, genialnego, zaskakującego i cudownego rozdziału!
W ogóle nie spodziewałam się takiej reakcji zarówno Laury jak i Marca, bo myślałam że ona będzie się bała powiedzieć, a on będzie nie dość, że zaskoczony, to jeszcze trochę zły.
Więc zaskoczyłaś mnie, pozytywnie oczywiście!
Wiedz, że taki talent do pisania zdarza się raz na około siedem miliardów i to aż zaszczyt czytać to cudo, bo jestem pewna, że w przyszłości tak świetnie napisane historie staną się światowymi bestsellerami! Kocham nawet nie wiesz, jak <3
Czekam na następny :D
Cudowny <33
OdpowiedzUsuńJesteś najlepsza, najwspanialsza
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten rozdział skarbie
Naucz mnie tak pisać
Kocham najmocniej
Zajebisty! ❤
OdpowiedzUsuńReakcja Marca idealna :3 Kto by pomyślał że tak się ucieszy XD
OdpowiedzUsuńRozdział świetnie napisany, bardzo mi się podoba :)
Oczywiście czekam na kolejny XD
Cudowny rozdział<3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.
Ej, to było mega urocze <3
OdpowiedzUsuńo jej, ciąży to ja się nie spodziewałam!
OdpowiedzUsuńi tak wszyscy wiedzą, że nie skończy się to na przyjaźni, chociaż...
czekam na trójkę. :)
O, rany! Ciąży się nie spodziewałam.
OdpowiedzUsuńCiąża? Przecież to dopiero drugi rozdział xD
OdpowiedzUsuńKochany Marc ♥ Myślałam, że jego reakcja będzie trochę inna, więc zaskoczyłaś mnie ;3
Mi też bardzo podoba się ten rozdział xD Czekam na następny ;*
Ciąża.. heh.. bardzo fajnie się zapowiada. Nie mogę doczekać się 3. Boski rozdział. Informuj mnie o dalszych. Mam nadzieje że Marcowi się nie odwidzi nic, albo jego rodzicom. :*
OdpowiedzUsuńNo zajebisty ! Uwielbiam <333
OdpowiedzUsuńA liczyłam na więcej porno ;p. A tu zostają rodzicami hahaaha- wiedziałam i czekam na cd :* // P.
OdpowiedzUsuń