piątek, 13 listopada 2015

Dziewiąty



- To co chłopaki, idziemy w coś zagrać? - Cesc Fabregas obrócił się w stronę swoich dawnych kolegów z FC Barcelony - Proponuję debla w tenisa, ja i Bartra kontra Waka Waka i Alba.
- Ja odpadam - odparł młodszy z obrońców - Możecie grać beze mnie.
- Ale wtedy to już nie będzie debel - Jordi spojrzał na niego z wyrzutem - Nie da się grać w trio.
- Wiem, wybaczcie mi, ale naprawdę nie mogę.
- Bo co? Chyba nie chcesz nam powiedzieć, że się zmęczyłeś na treningu? - Pique uśmiechnął się kpiąco.
- No nie.
- Więc jaki masz problem? - zawodnik Chelsea zatrzymał się przed nim.
- Już po dwudziestej, muszę do Laury zadzwonić.
- Stary - zaśmiał się Cesc - Jak kocha, to poczeka!
Marc nie odpowiedział, rzucił mu tylko zbolałe spojrzenie. A co jeśli nie kocha? Jeśli te chwile z nią były tylko złudzeniem? Codziennie rano musiał sobie uświadamiać, że Laura naprawdę z nim jest, że go kocha, że to wszystko nie jest tylko pięknym snem.
Cesc mógł się z niego śmiać, ale on naprawdę chciał porozmawiać z Hiszpanką. Od wczorajszej rozmowy na Skype zdążył się za nią stęsknić. Pragnął zobaczyć jej uśmiech, usłyszeć jej głos i ujrzeć zaokrąglony brzuch. Musiał sprawdzić, jak czują się jego maleństwa i ich mamusia.
Zakochał się w Laurze i wpadł po uszy, czego nie zamierzał przed nikim  ukrywać. Jak chcą się z niego śmiać, to proszę bardzo! Priorytety w jego życiu w ostatnim czasie diametralnie się zmieniły.
- Idę zadzwonić. Jak skończę, to możemy wtedy pograć.
- Wtedy to już się nam nie będzie chciało.
- No to trudno - wzruszył ramionami i wszedł do windy, którą zajmował już Sergio Ramos.
Obrońca Królewskich wpatrywał się w niego intensywnie.
- No co? - burknął.
- Nic. Zmieniłeś się od ostatniego zgrupowania.
- To źle?
- Nic takiego nie powiedziałem.
- To dobrze.
- Nie musisz być tak agresywnie nastawiony. Jestem po twojej stronie. Też uważam, że rodzina jest najważniejsza. Jadę właśnie do siebie zadzwonić do Pilar. Junior chce mi pokazać, co dzisiaj narysował w przedszkolu - uśmiechnął się.
- Wybacz - zaczerwienił się - Nie chciałem.
- Spoko - machnął ręką - Szkoda tylko, że nie każdy dojrzewa w chwili założenia rodziny.
- Masz na myśli Cesca? - opuścili windę.
- I Gerarda.
- Taa...wieczne..
- Dzieciaki - zaśmiali się oboje.
Ramos pożegnał się skinieniem głowy i zniknął za drzwiami swojego pokoju. Marc uśmiechał się do siebie. Nigdy nie potrafił pojąć skąd biorą się te wszystkie pogłoski, że zupełnie nie dogadują się z zawodnikami Królewskich. Co prawda na boisku nikt się nie oszczędzał i liczyła się tylko piłka, ale poza murawą... Poza murawą byli normalnymi ludźmi, przyjaciółmi.
Poklepał się po kieszeniach dresów i w końcu po krótkiej chwili paniki odnalazł w jednej z nich kartę do drzwi jego pokoju. Rzucił się na łóżko i sięgnął po laptopa. Wysłał Laurze smsa, że może już rozmawiać i czekał na połączenie od Hiszpanki.
Chwilę później patrzył już na jej uśmiechniętą twarz, jaka pojawiła się na ekranie komunikatora jego laptopa.
-  Cześć! - włożył sobie poduszkę pod plecy i oparł się o ścianę, by było mu wygodniej - Jak tam ci dzień minął?
- Hej Marc - wysłała mu buziaka - Byłam dzisiaj na zakupach z Olivią, wszystko mi się pokończyło do jedzenia. Miałyśmy pretekst, żeby pójść na Boquerię i pochodzić między tymi wszystkimi straganami. A tobie jak minęły treningi?
- Laura no! Przecież mówiłem ci, żebyś się nie przemęczała! - spojrzał na nią z wyrzutem.
- Od kiedy to pójście na zakupy i chodzenie po targu to przemęczanie się?
- Od...od dzisiaj!
Pokręciła głową z rozbawieniem - Poza tym wiesz, jak uwielbiam Boquerię.
- Za to ty wiesz, co ja myślę o noszeniu zakupów.
- Ja prawie nic nie nosiłam, Olivia mi pomogła. A po powrocie do domu zafundowałam maluchom zdrową sałatkę, więc nikt nie narzeka.
- Właśnie...a jak tam moje dzieci się sprawują?
- Teraz moja kolej pytań - pogroziła piłkarzowi palcem - Wciąż czekam na opowieść, jak było na treningu.
- Tak jak zwykle. Rozgrzewka, bieganie, ćwiczenia, potem sparingi. Po południu siłownia. To co tam u maluchów?
- Krócej się nie dało? - zaśmiała się, gdy pokręcił głową - No to rano trochę się ze mną porozciągały, potem spędziliśmy czas z Liv. Sałatka im bardzo smakowała, bo potem były grzeczne i nie kopały.
- To super!
- Chodząc sobie po centrum znalazłyśmy z Olivią takie śliczne drewniane tabliczki z imionami, to kupiłam dla dzieci. Myślałam, żeby powiesić je im nad łóżeczkami, co ty na to?
- Świetny pomysł, zrobię to, jak tylko wrócę do domu.
- Nina spokój - Laura zniknęła mu na chwilę z ekranu.
- Co się tam dzieje?
- Nic szczególnego. Po prostu usłyszała twój głos i próbuje się wdrapać na łóżko, ale waga jej nie pozwala. Zaraz porwie narzutę, dlatego podniosłam głos.
- Nina spokój!
- Zabawne, posłuchała cię - Laura zaśmiała się.
- Ona zawsze słucha swojego pana - uśmiechnął się dumnie.
- Tak tak.
- No a nie?
- Mam ci przypomnieć ostatnią sytuację pod domem?
- Oj wtedy...-  zaczerwienił się - To było tak wyjątkowo!
- Jasne jasne - zaśmiała się i wysłała mu buziaka - A pod domem twoich rodziców?
- Już koniec - jęknął i zasłonił się poduszką.
- Imprezka! - do pokoju wpadli jego współlokatorzy, czyli Pique i Alba.
- O, gadasz z Laurą! Też chce! - Gerard wpakował się na łóżko obok niego i machał uradowany do kamerki laptopa.
- Nie, nie chcesz.
- Chcę!
- Dobrze chłopcy, to wy się tam bawcie, a my pogadamy jutro Marc.
- Nie ma innej opcji - westchnął.
- Do jutra piłkarzyku - uśmiechnęła się do niego.
- Do jutra aniołku - odpowiedział tym samym.
- Pa Laura! Nie przytyj za bardzo! - Gerard dołożył swoje trzy grosze.
Na całe szczęście Marc zdążył przerwać połączenie i Hiszpanka nie usłyszała pożegnania Pique.
- Jesteś idiota Gerard.
- E tam.
- Serio - uderzył go poduszką w głowie.
- Bitwa na poduszki! - Jordi chwycił za swoją i w mgnieniu oka znalazł się na łóżku najmłodszego z obrońców okładając kolegów gdzie tylko popadnie.

*

- Pomogę pani - Laura weszła do  przestronnej kuchni rodziców piłkarza i dołączyła do jego mamy, która w zlewie myła warzywa  - Co mam robić?
- Nic kochanie, usiądź i sobie odpocznij - posłała jej ciepły uśmiech.
- No nie, pani też?! - jęknęła.
- O co chodzi? I mów do mnie po imieniu, naprawdę cię proszę.
- Już Marc obchodzi się ze mną jak z jajkiem i na nic mi nie pozwala, bo jeszcze się zmęczę. A ja naprawdę coś zrobić w domu czy w kuchni. A teraz siedziałam całą drogę w samochodzie, więc mam siłę, żeby pomóc w krojeniu tych warzyw.
- No dobrze, nic nie powiem mojemu synowi - Montserrat podała Hiszpance nóż i deskę - Jak tam minęła wam droga?
- Cudownie! Dawno się tak nie uśmiałam. Eric opowiadał mi historie z dzieciństwa. Tak przy okazji, bardzo dziękuje za zaproszenie.
- Ależ nie ma za co kochanie, zawsze jesteś tu mile widziana. Tym bardziej jak siedzisz sama w domu, jak mój wyrodny syn zostawia cię samą. Ja nie wiem, jak on tak może - pokręciła głową.
- Taką ma pracę.
- No ale zostawiać kobietę w ciąży samą, no kto to widział!
-  Oj niech się pani nie denerwuje, zawsze mam przy sobie telefon, moja przyjaciółka pomoże mi w każdej sytuacji. Poza tym Marc poprosił Sergiego i Martina, którzy nie pojechali na zgrupowanie, żeby byli na każde moje zawołanie. Na szczęście jeszcze nie musiałam korzystać z ich pomocy.
- No nie jestem przekonana.
- Naprawdę, proszę się nie martwić - uśmiechnęła się - Pomóc w czymś jeszcze?
- Nie kochanie, teraz naprawdę sobie usiądź, ja jeszcze tylko muszę usmażyć mięso.
Laura wzięła sobie szklankę wody i usiadła na wysokim stołku przy blacie.
- Teraz to sobie możesz pewnie odpocząć, co? Cisza, spokój, nikt kręci się po domu.
- Faktycznie, jest o wiele spokojniej niż z Marciem.
- Bardzo męczy cię ten mój syn?
- Teraz już nie mogę narzekać. Chyba w końcu nauczyliśmy się razem żyć. Ja w każdym bądź razie nie mam już codziennej ochoty na zamordowanie go.
- Teraz tylko raz w tygodniu? - zaśmiały się obie.
- Coś w ten deseń. Wiesz, jak już nauczyłam go, gdzie należy zostawiać brudne ubrania wspólne mieszkanie stało się o wiele łatwiejsze.
- Jestem pod wrażeniem! Mi to się nie udało przez dwadzieścia cztery lata jego życia i już się zdążyłam pogodzić z tym, że tak zostanie na zawsze. Taka niespodzianka! Gratulacje! Zdradzisz mi, jak to się stało?
- Tajemnica - zaśmiała się - Ale zdradzę, że użerałam się z nim o to przez większość czasu, jaki ze sobą mieszkamy.
Mama Marca zamyśliła się.
- Wiesz co? Ja nadal nie wiem, jak to się stało, że on cię tak długo przed nami ukrywał.
- Jakoś tak wyszło. Nigdy nie było okazji do spotkania ani nic takiego - Laura wzruszyła ramionami i odwróciła wzrok, by Montserrat nie wyczytała z jej oczu tego wielkiego kłamstwa. Nigdy nie przyznała się z piłkarzem jego rodzicom do tego, jak zaczęła się ich znajomość, ich... związek. Lepiej było, gdy mieli swoje wyobrażenia. Były one o wiele piękniejsze niż rzeczywistość.
- A jak tam przygotowania do przyjścia na świat moich wnuków?
- Całkiem dobrze. Pokój mamy już gotowy. Pomalowaliśmy razem ściany, potem Marc sam poskładał mebelki. Ubranka już też mamy w szafach poukładane.
- Jaki kolor ścian i  mebli wybraliście?
- Ściany są jasnozielone, a meble białe. Mam w telefonie zdjęcie, przyniosę go i pokażę - zeskoczyła ze stołka i pobiegła do salonu po torebkę, w której zostawiła komórkę. Wróciła po chwili i pokazała kobiecie zdjęcia.
- Jaki śliczny pokój! Mój syn naprawdę sam coś takiego zrobił?
Laura pokiwała głową.
- Niesamowite! Jednak po Josephie odziedziczył nie tylko talent do piłki - uśmiechnęła się.
- Wczoraj byłam na targu, wyszperałam takie śliczne drewniane tabliczki z imionami dzieci, Marc obiecał je powiesić, jak wróci.
- Bardzo ładne. Czyli już na pewno Aleix i Blanca?
- Tak, bardzo podobają się nam te imiona.
- Będą pasować idealnie. Eric, chodź po talerze! - zawołała drugiego syna.


*

- Maaaaarc, no napij się ze mną, tylko jednego - Pique spojrzał na niego błagalnie.
Siedzieli właśnie w jednym z nocnych klubów w Alicante. To był ich ostatni wolny wieczór przed powrotem do domu ze zgrupowania. Większość piłkarzy, w tym właśnie Gerard, była już porządnie wstawiona, on jednak  nie. Jakoś nie potrafił zalewać się w trupa jak inni, kiedy wiedział, że jeszcze tylko kilka godzin dzieli go od ujrzenia Laury i przytulenia się do niej. Tak cholernie za nią tęsknił. Za nienarodzonymi dziećmi równie mocno. Nie mógł jednak ciągle odmawiać chłopakom, byli w tym klubie razem i powinien choć trochę zaangażować się we wspólną zabawę. Wiedział, że Laura śpi już od ponad godziny, dlatego pozwolił sobie już na dwa kieliszki alkoholu ze swoim kolegą z drużyny.
- Ten jeden był już dwie kolejki temu.
- No to  teraz pora na...trzecią! - skierował w jego stronę butelką i czekał, na kieliszek - No dajże go wreszcie, samo się nie poleje!
Marc pokręcił zrezygnowany głową i podał obrońcy swój kieliszek. Jeszcze tylko jedna, maksymalnie dwie kolejki i kończy. Po tylu się nie wstawi, ale nie wyjdzie też na sztywniaka. Układ idealny.

Ale jak to oczywiście w życiu bywa, w klubie nigdy nie wypija się tyle, ile się planuje, a zdecydowanie więcej. Tak samo było i z nim.Przestał liczyć po dziesięciu. Nie pamiętał, kiedy zaczęło mu szumieć w głowie. Nie pamiętał, co robił. Nie wiedział, gdzie znajduje się reszta jego kolegów. Poszli, zostawili go samego, wstawionego w trzy dupy? Okręcił się w kółko w poszukiwaniu kumpli i niewiele by brakowało, a znalazłby się na parkiecie leżąc na plecach. Gdzieś tam mignęła mu sylwetka Fabregasa, dlatego odetchnął z ulgą, że jednak nie zostawili go na pastwę losu.
Właśnie,parkiet.... nie pamiętał, kiedy znalazł się na jego środku i jak to się stało, że tańczy w rytm muzyki i o dziwo nie wygląda to komicznie. Co ten alkohol potrafi zrobić z człowieka, nawet najlepszego tancerza. Nie pamiętał też, jak poznał dziewczynę, która właśnie się o niego ocierała w seksownej według jego wyobrażenia imitacji tańca. Szczupła brunetka o nieziemsko długich nogach i bardzo krótkiej spódniczce. A może nigdy jej nie poznał? Nie wiedział.
Skupił się na tym, by położyć dłonie na jej biodrach i zgrać swój taniec z jej. Nawet nie zauważył, kiedy jej twarz znalazła się na przeciwko jego, niebezpiecznie blisko. Nie zdążył wykonać żadnego ruchu, a jej usta już musnęły jego, a biodra otarły się o jego. Jak niewiele potrzeba, by podniecić zachlanego faceta.
Splotła swoje palce z jego i poprowadziła go przez parkiet do wyjścia. W tamtej chwili poszedłby za nią wszędzie, byleby tylko mieć przed sobą te pośladki i długie opalone nogi.
Wyprowadziła go z klubu i oparła o ścianę, by wpić namiętnie w jego usta. Automatycznie przyciągnął ją do siebie. Nawet nie zauważył błysku fleszy, jaki im wtedy towarzyszył.
Dziewczyna oderwała się od niego tylko po to, by pociągnąć go w ciemny zaułek.
Jej usta na jego, jej dłonie na jego ciele, w jego spodniach, alkohol ostatecznie uderzył mu do głowy i nagle zaczęło mu być wszystko jedno, zapomniał....






~~~~~~~

Wróciłam, ale niestety nie wiem na jak długo. Przepraszam Was bardzo za moją nieobecność, ale musiałam pozmieniać priorytety w moim życiu i niestety bardzo bardzo ciężko jest mi znaleźć choćby maleńką chwilę na pisanie. Bardzo tego żałuję, ale są rzeczy i osoby ważniejsze.

Pragnę Wam obiecać, że  nie kończę z pisaniem, po prostu będę to robić bardzo nieregularnie.

Jeszcze tylko jeden rozdział i epilog, ale jak to u mnie bywa, muszę pokomplikować na koniec. Cieszycie się, prawda?


26 komentarzy:

  1. O Boże, ja wiedziałam, że on coś odstawi, wiedziałam! Jak zwykle rozdział świetny. Teraz zostaje tylko czekać na następny. Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ajj popsulas wszystko :( Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  3. Tylko nie psuj końcówki!!! Rozdział super jak zawsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko, ale Marc spartaczył. Mam jednak nadzieję na happy and, czekam z wielką niecierpliwością na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiedziałam, że znowu coś wymyślisz xD Jak Laura się dowie, a na pewno się dowie, no to będzie masakra ;/
    Super rozdział <3 /Kasia Lewandowska-Reus .

    OdpowiedzUsuń
  6. Co on najlepszego narobił? O matko.. Jestem bardzo ciekawa reakcji Laury, chyba go zabije..

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeeju, tęskniłam za tym! Czekam na następne 😍

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże święty!! Eh, co za idiota z tego Marca!! :/ No, ale i tak nie mogę się doczekać kontynuacji. ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. no nieeee :'( Marc jest idiotą -.-
    rozdział świetny, czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Rzeczywiście dlugo czekaliśmy ale rozdział jak najbardziej udany :) Czekam na kolejny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Masz rację. Zdziwiłabym się gdybyś nie namieszała :) Co ten Marc najlepszego zrobił..... Rozdział jak zwykle świetny :) Takie oderwanie od szarej, nudnej rzeczywistości. Mam nadzieję, że końcu się wszystko ułoży :) Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :* <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie, nie, nie coś ty zrobiła? Było tak pięknie ;-;

    OdpowiedzUsuń
  13. O matko! ;o
    Jaaaki Marc.... kawał chuu.. no ;c
    To że był pijany go nie tłumaczy.. ;d
    No ale przynajmniej są emocje jest ciekawie, liczę na złe zakończenie, nie lubię sielanek :D
    Powodzenia, czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Dobra, udało mi się przeczytać wszystko.
    Kocham to jaki Marc jest w tym opowiadaniu uroczy i opiekuńczy, i rodzinny, i kochany, i idealny... jaki on w ogóle nie jest ;-;
    Mam tylko nadzieję, że jakoś wyjdziesz z tego co tak nakręciłaś, bo absolutnie mi się to nie podoba xd
    Czekam na następny ♥
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozumiem cię z tym pisaniem, bo sama mam podobnie. To nie blogi są głównym życiem, więc czasem po prostu warto pisać rzadziej, a po prostu żyć ;) No, a co do rozdziału to... rany! Nie spodziewałam się, że Marc coś takiego odstawi. A ty jeszcze piszesz, że już koniec opo blisko... Hm, mam nadzieję, że się to jakoś poukłada...

    OdpowiedzUsuń
  16. Wiedziałam, że Marc coś wykombinuje. Aż boję się myśleć co zrobi Laura jak się dowie, a zapewne się dowie. Czekam z niecierpliwością na następny i mam nadzieję na happy and :) Pozdrawiam i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny rozdział :D ja tu zostaję ^^ obserwuję ♥

    Zapraszam do mnie Wanko's stories
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  18. podoba mi się ten rozdział i nie żałuję, że tutaj trafiłam :)

    staph-with-this-sick-love.blogspot.com
    pozdrawiam, luuvmysahineq

    OdpowiedzUsuń
  19. Bedzie next ???

    OdpowiedzUsuń
  20. Kiedy next ???

    OdpowiedzUsuń
  21. Kiedy będzie kolejny? :))

    OdpowiedzUsuń
  22. kiedy kolejny?:(

    OdpowiedzUsuń
  23. będzie kontynuacja?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie, ale nie wiem kiedy :(
      Na studiach ciężko znaleźć czas na pisanie, ale się postaram :(

      Usuń